- Cześć, Kurson! Słuchaj, Teflon nie chce już prowadzić drużyny i nie ma kto zabrać chłopaków na obóz. Może ty chciałbyś przejąć UFO?
Nie zareagowałem na to zbyt entuzjastycznie. Półtora roku wcześniej pokłóciłem się z Teflonem o sposób prowadzenia drużyny i z bólem odszedłem, choć 60 WDH-y “UFO” to moja ukochana drużyna. Teraz, na kilka tygodni przed maturą, nie bardzo miałem do tego głowę. No, ale z drugiej strony, nie wyobrażałem sobie, żeby sześćdziesiątka nie pojechała do lasu... Zgodziłem się, by zaraz po egzaminach założyć granatowy sznur.
Miałem sporo wątpliwości. Mimo tego, że przyboczni, których “odziedziczyłem” - Szach i Stolec – byli z mojego zastępu i świetnie ich znałem, to obawiałem się o to czy będę w stanie zbudować swój autorytet. A wymagania miałem wobec siebie spore: drużynowy miał być mądry, dzielny, silny (w bójkach musiał umieć stawić czoło całej drużynie naraz), decyzyjny... Zastanawiałem się czy podołam, czy nie zawiodę chłopaków. Musiałem jednak spróbować.
Pierwszy obóz nie był łatwy - czasu na przygotowanie było niewiele, czasu na integrację z kadrą też brakowało, albo nie przyłożyłem do tego wystarczającej wagi. W namiocie komendy dość często wybuchały kłótnie: każdy chciał udowodnić innym, że on się najbardziej poświęca, a reszta się obija. W centrum naszej uwagi było przeprowadzenie rzetelnych, merytorycznych i atrakcyjnych zajęć dla harcerzy, ale umykały nam czasem dobra organizacja podobozu, komunikacja między sobą i wystarczający czas na sen.
Wymęczyliśmy się, ale dla całej naszej trójki drużyna była wartością, więc po obozie pogadaliśmy ze sobą, wyciągnęliśmy wnioski i powoli zaczęliśmy się docierać. Pojechałem na kursy, otworzyłem przewodnika, zacząłem uczyć się, jak lepiej prowadzić drużynę i pracować z ludźmi. Drugi obóz był już świetny, najlepszy, jaki w życiu zrobiłem!
Tutaj postawię kropkę, choć drużynę prowadziłem jeszcze dwa lata. Skrócę tę opowieść, by odpowiedzieć na pytanie czy było warto.
Zdecydowanie tak! Telefon Chałupy zmienił moje życie. Gdyby nie on, nie zostałbym w ZHP. Nie zostałbym instruktorem. Ominęłyby mnie kursy i rozmowy, które inspirowały mnie do pracy nad sobą - nie tylko w sensie nowej wiedzy i umiejętności, ale też przemyślenia własnych wartości, bycia dojrzalszą osobą.
Wychowaniem zainteresowałem się też zawodowo. Dziś jestem nauczycielem, pracuję w szkole podstawowej i liceum. Prowadzę kółko o klimacie, na którym wykorzystuję wszystkie poznane w harcerstwie patenty, by zachęcać młodych ludzi do zmieniania siebie i świata na lepsze. To jest dla mnie wartość!
Entuzjazm, kontakt z fajnymi ludźmi, zorganizowanie do działania, umiejętności współpracy i doświadczenie, które zdobyłem jako drużynowy i instruktor przydają mi się każdego dnia.
Żeby było jasne – bycie drużynowym to poważna decyzja. Nie można się tej funkcji na pół gwizdka. Odpowiedzialność za zdrowie i życie harcerzy jest realna. Prowadzenie drużyny naprawdę oznacza poświęcanie do kilkudziesięciu harcerzogodzin miesięcznie: oprócz samych zbiórek są przecież spotkania rady szczepu, prace w magazynie, wizyta u pani dyrektor i lokalizacja biwaku. Ale podobnie jest z każdym większym projektem, którego będziemy się w życiu podejmować.
Trzeba też zrobić jak najwięcej, by po paru latach przekazać drużynę wychowanemu następcy: mieć dobry kontakt z kadrą, zachęcać ich do rozwoju i zdobywania stopni, robić wyjazdy rady drużyny i specjalne wieczory na obozie. Dużo tego, ale nie trzeba (i nie powinno się) działać samemu – warto poprosić o pomoc kogoś ze szczepu lub byłych drużynowych!
Jeśli masz ochotę na taką przygodę w swoim życiu, a w dodatku masz czas i możliwości (wsparcie rodziców, warunki materialne) - weź ten sznur! Nawet lata później twoi ludzie będą pamiętali jak zakuli cię w dyby na biwaku i śpiewali do późnej nocy z rycerzami “mój ulubiony, na-na-na-naj, kolor zielony”!
Podsumowując - przed przejęciem drużyny, odpowiedz sobie szczerze na te pytania:
- Ile mam na to czasu?
- Jakie mam umiejętności i wiedzę, a jakich potrzebuję?
- Czy mam z kim to robić? Na czyją pomoc mogę liczyć?
- Czy harcerskie wartości to moje wartości?
- Czy lubię pracować z dziećmi i młodzieżą?
- Czy naprawdę tego chcę?
PS: Dziękuję Michałowi Matyczowi i Monice Jaworskiej za uwagi, dzięki którym ten tekst stał się lepszy!